16 lutego – Międzynarodowy Dzień Listonosza
Niedziela : 10:00 – 15:00
„Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie” tak śpiewali czterdzieści lat temu „Skaldowie” do tekstu Leszka Andrzeja Moczulskiego pt.: Medytacje wiejskiego listonosza. Piosenkę nuciła cała Polska, a listonosze szczególnie głośno. Nie znamy przyczyn powstania tego utworu, ale kilka słów możemy napisać na temat specyfiki pracy listonoszy oraz ich poprzedników.
Listonosz to potoczne określenie – w dokumentacji występuje zazwyczaj jako służba doręczycielska – pracownika poczty, który dostarcza adresatom listy oraz różnego rodzaju przesyłki pocztowe. Niegdyś „roznosili” oni także telegramy, ale ten rodzaj pilnej i szybko doręczanej korespondencji wyszedł z użycia w roku ubiegłym. Samo słowo „listonosz” jest prostym tłumaczeniem słowa Briefträger, oznaczającym „noszącego listy”, czyli „umyślnego” z listem.
Posłańcy trwale zapisali się w historii transportu, komunikacji i… relacji międzyludzkich. Pisarze czynili z nich bohaterów swych książek, filmowcy wprowadzali w swe, czasami mocno zawikłane fabuły, dedykowano im wiersze, pisano piosenki. Dlaczego? Bo niemal od samego początku ludzie ci, obdarzeni specjalnym zaufaniem, stawali się istotnym elementem życia społecznego. Szczególne znaczenie miało to w czasach historycznych, gdy doręczanie korespondencji spoczywało na barkach gońców pieszych, konnych i pocztylionów. Aby mogli oni pracować na swych stanowiskach (i nosić barwy np. królewskiej poczty) musieli wykazać się nieskazitelnością w postępowaniu oraz składać określonej treści przysięgę.
Ale nie tylko. Niemal wszyscy musieli uiszczać kaucje pieniężne – a były one niemałe – tytułem ewentualnego pokrycia przyszłych strat, wynikających z niedbałego czy nierzetelnego wypełniania obowiązków. Nie raz przekonali się o tym pocztylioni Królestwa Polskiego, którzy za spóźnienie dyliżansu musieli płacić z własnej kieszeni. Rozkład jazdy odbywał się bowiem zgodnie ze ściśle zaplanowanym cyklem logistycznym, umożliwiającym zarówno zmianę koni jak i odpoczynek podróżujących nimi pasażerów. O wszystko dbał pocztylion, starając się dopinać wszystko na przysłowiowy guzik. Jeśli coś poszło nie tak, jak zakładał plan, był on obowiązany wytłumaczyć zaistniałą sytuację. W chwili gdy była ona efektem jego niedopatrzenia czy zaniedbania, a jej konsekwencją wydłużenie czasu przejazdu, opóźnienie dyliżansu, czy niezadowolenie pasażerów, kierujący nim ponosił finansowe konsekwencje. A wszystko po to, by linie dyliżansowe – które, oprócz pasażerów przewoziły także korespondencję – mogły uchodzić za punktualne i niezawodne.
Niegdyś praca w służbie pocztowej wiązała się z pewną nobilitacją. Goniec czy pocztylion dostarczający listy często był oczekiwanym gościem. Nie dość że dostarczał utęskniony list, to mógł jeszcze opowiedzieć adresatowi skąd przybywa, jak wygląda najbliższa okolica, gdzie był podczas wykonywania swych obowiązków i co widział. Z pewnością było to bardzo interesujące, szczególnie dla kogoś, kto nie „wychylał nosa” poza swoje miejsce zamieszkania – czyli dla większości ówczesnych ludzi. Dostarczyciele korespondencji byli więc – i zazwyczaj nadal są – powszechnie znani i lubiani. Poprzez charakter swej pracy bywają nawet zaufaną, niemal bliską osobą. Kimś z kim można chwilę pogawędzić, wymienić poglądy czy wręcz ponarzekać…
I choć wiele zmieniło się od czasów, gdy trakty pocztowe pełne były pędzących dyliżansów, dziś trudno sobie wyobrazić życie bez osób zatrudnionych w „służbie doręczycielskiej”. Swoje święto obchodzą oni 16 lutego.
Wyjmując list ze skrzynki pocztowej warto pomyśleć choć chwilę o ich pracy, a z okazji zbliżającego się Międzynarodowego Dnia Listonoszy i Doręczycieli Przesyłek, życzyć im wszystkiego najlepszego!